Humor
- Baco, co robicie, jak macie wolny czas?
- Siedzem i dumiem...
- A jak nie macie czasu?
- To ino siedzem...
- Baco, a co trzeba zrobić, jak się w górach spotka głodnego niedźwiedzia?
- Nic nie musita robić, on już syćko za wos zrobi...
Pewien góral z żoną i siedmioletnim synem przechodzili w bród Dunajec. Na środku rzeki gdy woda sięgała im już do piersi, żona zaniepokojona zapytała: (nadesłane)
- A gdzie Jontek?
- Nie bój się - odpowiedział chłop - ja go za rękę prowadzę!
Gazda zabił żonę. Sędzia pyta się o powód zbrodni: (nadesłane)
- Gazdo, a co gaździna wom nie gotowała?
- Niy panie syndzio, dobrze gotowała, kwasnica, grule, coch chcioł toch mioł.
- A może wom niy prała?
- Niy panie syndzio. Dobrze prała, portkich mioł cyste, koszula cysto, wszystkoch mioł cyste.
- A może gazdo z tymi sprawami damsko mynskimi co? było niy w porządku?
- Niy panie syndzio, kejch chioł i jakech chioł tak miołech, dobrze nom razym w łożku było.
- Gazdo, to cymuście gaździne zabili?
- Bo łogulnie mynconco była
Idom 2 juchasy leśną drogą. Patrzą a tu na środku drogi stoi jeż. (nadesłane)
- Pacz Stasek iglok.
- To niy iglok ino szpilok.
- Toć ci godom, że iglok.
Sprzeczają się parę chwil. Wtem z naprzeciwka idzie baca.
- Stasek, zapytomy bacy łon nos rozsądzi. Baco co to jes iglok cy szpilok?
- Ani iglok, ani szpilok ino kolcok.
Baca jest sądzony za zabójstwo turysty, ale się nie przyznaje.
Sędzia pyta:
- No, jak to było, Baco?
- Ano nijok. Siedziołek se na przyzbie i strugałek osikowy kołecek.
A ten turysta siad se kole mnie i zacoł jeść cereśnie. I co zjod, to mi pesteckom trach!!! w oko.
A jo nic, ino se strugom ten kołecek. A on znowu zjad i trach!!! mie pesteckom w oko.
A jo nic i dalej strugom... A on zjad łostatniom cereśnie, rzucił mi torebke pode nogi, wstał i tak niescęśliwie sie potknął, że upadł na ten kołecek, com go strugoł. I tak, panie, coś ze 30 razy...
Turysta na drodze do Zakopanego spotyka Bace
-"Baco daleko do Zakopanego ??" - pyta
- Ze cztery kilometry będzie -odpowiada góral
-A Baco mogę się z Tobą zabrać ?-pyta turysta
Baca pokiwał głową , wiec turysta wskoczył na wóz i jada . Mija godzina , dwie , zniecierpliwiony turysta pyta " Baco , jedziemy i jedziemy , to ile jeszcze kilometrów do tego Zakopanego "
- No tera to juz z losiem bedzie panucku -odpowiada Baca
Góral stanął przed sądem oskarżony o pobicie.
- Oskarżony twierdzi, ze uderzył poszkodowanego jeden raz zwiniętą gazetą? -
Ano tak - zgadza się góral.
- I od tego ciosu gazeta poszkodowany doznał wstrząsu mózgu?
- Skoro tak doktor powiedział...
- W takim razie co było w gazecie?
Policjant zatrzymuje bacę jadącego furmanką.
- Baco, co wieziecie?
Baca nachyla się i szepcze:
- Siano.
- Czemu tak cicho mówicie?
- Żeby koń nie usłyszał!
Gazdowska rozmowa.
- Staszek, cy twoj konicek kurzy fajkę?
- Nie.
- No, to ci się szopa pali.
- Baco, czy pokażecie nam Giewont? - pytają turyści.
- Jo. Widzita tom pirwszom górke?
- Tak.
- To nie je Giewont. A widzita tom drugom górke?
- Tak.
- To tyz nie je Giewont. A widzita tom trzeciom górke?
- Nie.
To je Giewont.
Przychodzi Baca do ubikacji. Czeka, czeka, wszystkie kabiny zamknięte. Zniecierpliwiony, zapytuje:
- Je tam kto?
W odpowiedzi dochodzi go zduszony głos:
- Tu się ni je, tu się sro!
Dwoch gorali: maly i duzy sikaja na mur. Maly strasnie mrugo ocami.
Widzac to drugi pyto:
-Co tak mrugos?
-Bo mi do ocu prysko!
Baca zatrudnił się w kopalni. Już pierwszego dnia miał pecha,
bo wpadł do starego, zapomnianego szybu.
Zbiegli się koledzy i mówią:
- Franek, jesteś tam
- Jo.
- Nic ci się nie stałoś
- Ni.
- To wyłaś stamtąd.
- Kaj nie mogę, bo jeszcze lecę...
Bacowa budzi swojego męża w środku nocy.
- Antoś, pchła mi chodzi po plecach, złap ja i zabij.
- Zapal światło - doradza zaspany baca. - Jak cię zobaczy, to sama zdechnie ze strachu.
Siedzi Baca razem ze skoczkami narciarskimi i wysłuchuje ich opowieści.
Pierwszy skoczek chwali się, że skoczył na odległość 100 metrów, drugi, że pobił rekord skoczni.
Na to Baca mówi:
- Jak ja skoczyłem z tej skoczni to lecę, lecę, patrzę, mijam koniec wybiegu,
tam gdzie zatrzymują się inni, mijam Zakopane, mijam Gubałówkę,
a tu jak halny nie powieje i wróciło mnie na 30. metr.
Juhas widzi bacę prowadzącego duże stado owiec.
- Do domu. Będę je hodował.
- Przecie nie macie obory, ani zagrody! Gdzie będziecie je trzymać
- W mojej izbie.
- Toż to straszny smród.
- Cóż, będą się musiały przyzwyczaić.
Jedzie gazda z gaździną furmanką. Nagle niebo się zachmurzyło, rozszalała się burza.
A gazda patrzy w niebo, palec podnosi i mówi:
- Nooooooo...
Jadą dalej. Po chwili następny piorun uderzył 5 metrów za furmanką. Gazda znów podnosi palec i mówi:
- Noooooooooooooo...
Znowu jadą dalej. Nagle kolejny piorun uderza w gaździnę jadącą na furmance, a gazda zadowolony:
- No!!!
Początkujący narciarz pyta bace:
- Czy ten zjazd jest niebezpieczny
- A gdzie tam, panocku, wszyscy zabijają się dopiero na dole!
Dwóch górali postanowiło sprawdzić ile ludzi jest w knajpie w Żywcu.
Uradzili, że jeden będzie wyrzucał gości a drugi będzie liczyć. Tak tez zrobili .
Nagle słychać brzęk tłuczonego szkła, okrzyk "o rany!" a góral liczy:
- Roz,
Znowu okrzyk i:
- Dwa
W pewnym momence brzek i wylatujący mówi:
- Teroz nie licz bo to jo.
Idzie sobie turysta polaną w górach i widzi bacę. A baca pasie sobie owce. Czarne i białe. No i turysta się go pyta:
- Baco.. Ile mleka dają te owce?
- Ano białe cy corne?
- No wszystkie.
- Białe dwa litry..
- A czarne?
- Ino tys dwa litry.
- A ile trawy jedzą?
- Białe cy corne?
- No wszystkie..
- Białe tsy kilo.
- A czarne?
- Tys tsy kilo.
Rozmawiają tak z piętnaście minut i okazuje się że białe owce nie różnią się niczym innym niż kolorem wełny.
Wreszcie zdenerwowany turysta pyta się jeszcze raz:
- No to czemu baco je tak rozróżniacie?
- Ano białe owce som moje.
- A czarne czyje?
- Ano tys moje.
Idą Antek i Francek przez las. Zobaczyli kamień, na którym było napisane:
"Jeśli mocie ludzkie serce, to mnie obróćcie...".
Nasapali się więc porządnie, a zaś na drugiej stronie było napisane:
"Piknie wom dziękuje, bo mi się bok odleżoł...".
Wywiad z bacą:
- Baco, jak wygląda wasz dzień pracy? -
Rano wyprowadzam owce, wyciągam flaszkę i pije...
- Baco, ten wywiad będą czytać dzieci. Zamiast flaszka mówcie książka.
- Dobra. Rano wyprowadzam owce, wyciągam książkę i czytam. W południe przychodzi Jędrek ze swoją książką i razem czytamy jego książkę.
Popołudniu idziemy do księgarni i kupujemy dwie książki, które czytamy do wieczora. Wieczorem idziemy do Franka i czytamy jego rękopisy.
Baca znalazł broszurkę, jak odzwyczaić się od jedzenia przez tydzień.
Pierwszego dnia miął zamiast posiłków pić po 1/2 szklanki wody.
Drugiego po 1 szklance itd. Siódmego dnia półprzytomny z głodu miął wykonać ostatnie polecenie - zrobić kupke :-).
Poszedł wiec za chałupę, kucnął, natężył się i nic. (z pustego to i Salomon...)
Siedzi, siedzi, aż nagle słyszy jakieś odgłosy jedzenia. Patrzy, a tu mu tyłek się pasie!
Sprawa w sądzie. Sędzia pyta oskarżonego - górala:
- Zawód?
- Mechooptyk.
- Co?
- Mechooptyk!
- A co pan robi?
- Optykam chałupy mchem....